TERESA
STĘPNIAK
dyktando
Jak długo można się zastanawiać nad pisownią słów: Mojżesz, gżegżółka, bukszpan, rzodkiew, kszyk czy Pszczyna? Rzekomo dla naszego dobra żądają od nas znajomości tylu wyrazów. Któż ogarnie myślą rzeżuchę, świerzb, jałmużnę czy ekwipaż...
Próżny trud, żaden rzetelny rzemieślnik tego nie przeżyje, a
cóż dopiero młodzież. Rzesza żonglerów słownych ugina się pod jarzmem
„rzezimieszków, barbarzyńców i żwawych żółwi. Rzeczywistość odurza nas żmudnymi
pejzażami. Nadążyć z kojarzeniem słów czy pierzchnąć chyżo w rześki pejzaż
różanego ogrodu?
Żeby tak żądło niewiedzy nie paraliżowało nas, żarliwie zabierzmy się do pożytecznej pracy. Jakie wybierzemy role: próżniaka, ciemiężyciela, grabieżcy pomysłów, sztukmistrza? A może wystarczy egzemplarz „Ćwiczeń ortograficznych” – uporządkowanych według naszego terminarza. Jeśli należycie je wykonacie, zginie żałość, a nasza pamięć z pewnością nie będzie przypominać rzeszota. Bez komentarza.